Obserwatorzy

czwartek, 31 stycznia 2013

Czyżby los zaczął się do Nas uśmiechać?:)

Hej Kochani! Środa minęła mi raczej w dobrym nastroju, pomimo bólu brzucha i innych niechcianych dolegliwości. Koło południa przyjechała Kinga i miałyśmy obie jakąś głupawkę. Czułam się jak 15to latka! Dziwne... Taki powrót do przeszłości;D Potem podzieliliśmy się z Miśkiem obowiązkami, przy czym mi przypadło mycie garów, czego szczerze nienawidzę, a Marcinowi sprzątanie piwnicy. Jedyny plus to to, że ja się nie okurzyłam;p Tak, Misiek wrócił cały szaro-czarny. Sadza, popiół, który wywoził i wszystkie inne pyły osadziły się na nim tworząc piękną grubą warstwę. Chcąc go odwiedzić ze wsparciem i dobrym słowem, wybrałyśmy się do Niego na chwilę gdzieś pomiędzy myciem talerzy a sztućców. Prawie go nie zauważyłyśmy. Wszędzie było czarno;/ Zaczęłam kaszleć i zwiałam;p Mój dzielny bohater dał sobie radę sam i teraz w piwnicy jest czyściutko i ładnie^^ Wieczorkiem mieliśmy zamiar odwieźć Kingę, a potem jeszcze na chwilkę wstąpić do niej pogadać z Robertem. Jednak w momencie, gdy mieliśmy już wyjeżdżać, pod bramkę zajechał opel państwa K., moich sąsiadów, rodziców Kingi. Tak mi się przynajmniej wydawało. Dosłownie kilka sekund później podjeżdża drugi, także zielony opel. Niemal identyczny... Co się okazało? Robert kupił samochód. Używanego opla. A co za tym stoi, jego Punto niedługo być może trafi w nasze ręce:D Już się cieszę i trę piąstki:D Nasz dotychczasowy pojazd, 15to letnie tico , które Marcin kupił żeby jeszcze poduczyć się jeździć powoli stawało się hmmm... Trupem? Nie no, przesadziłam. To nie tak, że luksus mi w głowie, czy coś. Nigdy nie miałam za dużo pieniędzy i cieszyłam się jak głupia, gdy Misiek kupił samochód. Jednak świadomość tego, że w naszym dotychczasowym autku ciągle trzeba coś naprawiać i wymieniać nie napawa zbytnim optymizmem... Zostało tylko jedno, najważniejsze. Pieniądze. I choć Robert chce nam sprzedać samochód naprawdę tanio, póki co zamiast zebranych zaskórniaków, mamy same długi. Liczę jednak, że wyjdziemy na prostą:) Że teraz już wszystko się ułoży i powoli powoli bilans będzie dodatni:) Lecę spać, a jutro może znajdę chwilkę dla siebie i chociaż paznokcie zdążę sobie jakoś fajnie pomalować;p Pozdrawiam i przesyłam buziaki!:)):***


Pomimo wszystko:)

środa, 30 stycznia 2013

Nic nadzwyczjnego...

Dzisiejszy dzień minął bez żadnego "WOW". Taki zwykły dzień, w którym się nic nie dzieje. Chyba nareszcie się wyspałam, wstałam gdzieś po 11, kiedy mój Misiek wrócił już z Rzeszowa, gdzie zawoził siostrę do lekarza. W ogóle wszystko co się dziś działo było właściwie w Ich interesie. Agi, siostry Marcina, i jej męża Waldka. Najpierw ten Rzeszów, potem zakupy, potem nawet nie zdążyliśmy wypić kawy i Misiek musiał znów jechać gdzieś z Waldkiem... Wyobrażacie sobie, że dwóch facetów jedzie razem na zakupy? Pojechali kupować ubranka, dla 8mio miesięcznego Jasia, synka Waldka i Agnieszki. Oczywiście jak się potem okazało, kupienie 6 czy 7 pajacyków w tym samym rozmiarze nie było rozsądne, bo po co?? Dlatego właśnie niedługo później jechałam z Marcinem dokonać "wymiany" na większy rozmiar^^ Przynajmniej Jaś będzie miał ciuszki na dłużej;p Potem kolejny kurs, tym razem do lekarza z Waldkiem. Szwagier Marcina mial na początku grudnia operację na biodro i teraz chodzi o kulach, więc trzeba im czasem pomagać. Faceci pojechali na kontrolę nogi, a ja zostałam z Jasiem i jego mamą. O dziwo od kiedy zaczęłam przyjeżdżać do nich razem z Marcinem już mnie polubiła. Dawniej było kiepsko i szczerze mówiąc martwiłam się, że się nie dogadamy. Zarówno z nią jak i z Waldkiem. Jednak jest coraz lepiej i teraz nawet kilka godzin spędzonych na rozmowie z Agnieszką nie sprawia mi trudności i nie traktuję tego jako przymus. A było tak dawniej... W końcu ona jest starsza ode mnie... 12 lat. A Waldek chyba 17 czy 18. Wiecie, że mimo wszystko taką różnicę wiekową czasem trudno jest przeskoczyć;p Wróciliśmy do domu koło 20... Żeby załagodzić chandrę i okresowe zachcianki, najadłam się ciastek i wypiłam z Miśkiem piwko. Masakra. Średnio to zdrowe, ale czasem trzeba sobie pozwolić na małe "coś" na poprawę humoru;p Jutro ma wpaść Kinga... Może jeszcze Tomek? Fajnie by było, nie widziałam go od sylwestra...
Dziękuję za odwiedziny! Mój blog był wyświetlony już ponad 400 razy w tym krótkim czasie, od kiedy założyłam bloga:) Jestem naprawdę baaaaaaaardzo szczęśliwa z tego powodu:)

Tak jakoś mi się dziś nasunęło;) Prawdziwe bardzo;D Hehe:)

Buziaki!

wtorek, 29 stycznia 2013

Zamieniam się w sowę...

Tak. Dokładnie. I bynajmniej nie o mądrość mi chodzi. Jakoś coś mi się przestawiło i nie zasnę przed 4. 3 dni snu po 3-4 godziny, a ja dalej nie mogę spać. Zmęczona jestem i chodzę jak zombi, ale nawet ciepłe mleczko polecane przez mamę nie pomaga... Trudno, kiedyś padnę;p Co dziś słychać? Tfu... właściwie wczoraj;p Przecież jest grubo po 3... Wspominany wyjazd do Rzeszowa z Justyną i małym Maksiem na badania. Trochę się namęczyłam, bo biegałam za małym w tę i z powrotem... A no i zapomniałabym... Rano był u mnie mój sąsiad... ojciec mojej Kingi. Mówię Wam, zaskoczenie niezłe;p Znaczy lubię gościa, jest taki raczej bezproblemowy, lubi się pośmiać i wgl. Ale telefon Roberta o 9.30, że zaraz będzie u nas Jego ojciec, bo ma przerwę w pracy, zupełnie mnie zaskoczył;p Oczywiście jak przyszedł kuchnia wyglądała jak po przejściu huraganu (jak wczoraj pisałam było to w planach na dziś);/ Jednak ten dom nie jest zbyt fajnie urządzony. Żeby dojść do pokoju gościnnego, w którym z resztą śpimy, trzeba przejść właśnie przez kuchnię. A drugi pokój jest jeszcze dalej, za gościnnym. Po prostu nie ma korytarza, tylko przejście z pokoju do pokoju. Więc kuchnię widzą wszyscy... Moje PMS daje się wszystkim we znaki;/ Tona czekolady, niezbyt miły dla otoczenia humor i postawa w stylu "nie podchodź, bo ugryzę" to tylko kilka z moich niekontrolowanych w tym czasie zachowań. Jak Marcin ze mną wytrzymuje?? Jak z kolei ja z Nim wytrzymuję momentami, kiedy położy się i mówi tylko "przynieś mi kolację", "rozściel łóżko, bo chcę spać", czy "rozwieś pranie, bo jest późno, ja idę spać"... Hah... Człowiek musi się nauczyć cierpliwości. Zwłaszcza wobec swojej "drugiej połówki";) Przecież mamy w planach wytrzymać ze sobą dużo dłużej, niż do tej pory;p Wybija 4.00... Lecę próbować zasnąć. Ciężko będzie jutro;/


Tak, Kocham Cię Wariacie! Pomimo wszystko!;*;)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Jestem zmęczona... Czy to dziwne?

Ehhh... Położyłam się po 5... Zasnęłam przed 6. Długo nie pospałam, bo koło 10.30 ktoś dzwonił do drzwi. Jedmak lenistwo wygrało. Nikt z nas nie wstał z łóżka. Jednak później już nie dało się zasnąć. Jestem śpiąca i przez to mam jakiś dziwny humor. Poza tym źle się czuję i po raz kolejny wyszło moje uczulenie na któryś ze składników tabletek na gardło. To dziwne. Wszyscy, którym mówię, że mam coś takiego, mówią że to nie możliwe, albo że nigdy nie słyszeli o czymś takim. Tymczasem ja zawsze po zażyciu tabletki na gardło która ma w składzie jakiś znieczulacz, że tak to określę, strasznie cierpię:( Robi mi się coś w stylu poparzeń na całym podniebieniu. Takie ropne brzydkie i bolące placki. Poza tym puchną mi dziąsła i wgl. Mówienie i jedzenie jest strasznie trudne. Znów nie wiem, czym to wyleczyć. Kiedyś jedna lekarka przepisała mi znany na pewno wszystkim Tantum verde w sprayu. Było jeszcze gorzej;/ Dziś sąsiadka powiedziała, żebym rozgryzła ząbek czosnku i trzymała w ustach. Zrobiłam tak. Fuuuu. I dalej boli;/ Ehhh...
Co poza tym? Pozłościłam się trochę na Miśka, ale już jest dobrze. Wieczorem ja pojechałam do Justyny, on do Basi, bo chciała się mu wyżalić. Tylko jemu, bez mojej obecności... Jutro "wycieczka" do Rzeszowa i sprzątanie kuchni... Będzie dobrze!;)
Lecę jeszcze rozwiesić pranie, bo mojemu leniuszkowi się już nic nie chce. Odczuwa dziś skutki wczorajszej imprezy;p Heh... Pozdrawiam i życzę udanego poniedziałku;)

Zjadłabyyym... Dziś kolej na zachciankę na czekoladę. Bardzo dużą zachciankę.

niedziela, 27 stycznia 2013

Zaufanie??

Hej Miśki... Jest prawie 3 w nocy a ja dopiero zaczynam pisać posta... Jakoś tak wyszło, że wcześniej nie było czasu. Byłam w domu do 15, bo miałam angielski. Marcin przyjechał po mnie i Kingę, moją sąsiadkę i pojechaliśmy do niego. W międzyczasie jakaś godzinka u Justyny, a potem moje wielkie starcie z żelazkiem i mundurem. Istna masakra! Jak wyprasowałam tył, to przód był znów cały wymięty i tak w kółko. Do końca mi się nie udało wygrać tej bitwy, jednak strój Mojego został doprowadzony do (powiedzmy) stanu używalności. Jak już Pan Strażak wybrał się na spotkanie walne, my z Kingą w przypływie nudów piekłyśmy muffinki. Często je piekę, jako coś słodkiego "na szybko", gdy Marcinowi nagle zachce się słodkiego, lub gdy w ostatniej chwili dowiaduję się, że ktoś ma przyjechać. Pyszne i na szybko;p Znów bawiłam się w kosmetyczkę. Tym razem depilowałam Kindze brwi^^ Śmiesznie było, bo piszczała i się wyrywała. A że w tym czasie oglądałyśmy kabarety, nie brakowało też nagłych przerw w mojej "pracy" powodowanych wybuchem śmiechu moim, lub Jej;) Marcin obiecał, że wróci za jakieś 3 godziny, czyli przypuszczalnie o 21. Jednak jak to zwykle bywa ze spotkaniami OSP, wrócił dość mocno chwiejnym krokiem po 23... Nie powiem, byłam zła. Może nie wściekła, ale zła. Bardzo. Ale Kinga zastała na noc i to załagodziło sprawę.
Sprawy pokomplikowały się jednak troszeczkę. I bynajmniej nie chodzi o to, że gadałam z Marcinem o imprezie, czy coś. Po prostu niedawno, już w nocy, odezwał się mój "przyjaciel". Człowiek, który uwielbia komplikować mi życie. Nie wiem, czy On czerpie satysfakcję z tego, że psuje ludziom humor? Że wprowadza mętlik w ich życie? Już nie raz tak było... Wszystko się układa i nagle pan S. zaczyna swoje wywody. O sensie życia, miłości... Gdy zadał mi pytanie: "Czemu tak właściwie Wy jesteście razem?", przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, co mam napisać. Kocham Marcina! To jasne. Ale czy to uczucie działa w obie strony? Nie mogę przecież odpowiadać za niego. I kolejne pytanie:"Czy on mówi, że Cię kocha? I jak mówi, to kiedy? Tylko wtedy jak jest źle?" Ehhh... Nie! Ale bywa i tak, że trzeba wyciągać to z Niego siłą. Albo pytać... Czy to znaczy że mniej mnie kocha? A może nie chce mnie kłamać, że kocha i dlatego mówi to tak rzadko? Wszystkie myśli krążą mi w głowie... Ciągle słyszę głos, że może mi się tylko wydaje. Że może ja sama sobie wmówiłam, że on mnie kocha? Czy ja mu potrafię bezgranicznie ufać? Przecież to jest najważniejsze w związku... Jak? Skoro dowiaduję się, że jednak nie wszystko o nim wiem? Że nasz skrywany tak długo sekret został przez niego wyjawiony w akcie złości wobec naszej wspólnej przyjaciółki... Że powiedział jej o czymś, o czym w życiu bym jej, akurat jej, nie powiedziała, po to, żeby zrobić jej na złość... Kocham, Go! Kurwa kocham Go... Ale już się w tym wszystkim gubię. S. po raz kolejny dopiął swego i sprawił, że boję się. Boję się o Nas. O Nasz związek. O to, że może to być tylko iluzja. Że wszystko może się posypać jak domek z kart. Czeka mnie rano poważna rozmowa z Marcinem. A póki co, jestem prawie pewna, że nie zmrużę oka tej nocy.  Lecę chyba przywitać się z wanną póki jest ciepła woda. Poranek będzie trudny. Dla Marcina podwójnie trudny z powodu nadmiaru % na spotkaniu OSP. A co tam, chciał pić, niech cierpi. Podwójnie... Mówię tak, a jutro będzie mi go szkoda. Jestem za miękka. Chyba.



sobota, 26 stycznia 2013

Tęsknię...

Co dziś ciekawego? W sumie nic... Tyle planów było, a nic właściwie nie wyszło. Znów przyszedł Jurek. Wujek Marcina, ten zza ściany. Moja cierpliwość powoli się kończy... Mieliśmy zaproszenie do Justyny, do Basi na pogaduchy, do szkoły pograć w siatkę i do moich sąsiadów na film. Ale no gdzieżby mogło coś wypalić;/ No nie ważne. Jestem zbyt miękka i głupio było mi wyprosić bezczelnie sąsiada, zwłaszcza, że to przecież rodzina Miśka. Ja wróciłam do domu koło 22, bo obiecałam mamie, że wrócę dziś na noc, poza tym jutro mam korki z angielskiego. Znaczy w tym sensie, że ja jestem korepetytorką. No więc ja sobie spokojnie wróciłam do mnie, zdążyłam odwiedzić sąsiadkę, pójść z mamą na długi spacer i pogaduchy na świeżym (mroźnym;/) powietrzu, posiedzieć z siostrami i oglądnąć film, a z tego, co się przed chwilą dowiedziałam od Marcina, Wujek dopiero wyszedł... Pragnę podkreślić fakt, że obecnie jest godzina 1:53... Ale to stary kawaler, któremu się nigdzie nie spieszy i szuka tylko towarzystwa...
Co poza tym? Z Miśkiem zobaczę się dopiero koło 16. Ma po mnie przyjechać i zabrać mnie do siebie. Do nas... Idzie jutro na zebranie walne OSP i jestem mu niezmiernie potrzebna do... wyprasowania koszuli i munduru. Moje mądre duże dziecko wrzuciło mundur strażacki do pralki zamiast dać do pralni chemicznej. Ciekawe, czy da się go doprowadzić do porządku... Bardzo ciekawe. Faceci czasem są jak dzieci. Albo gorzej. Bo dziecko zapyta, co ma zrobić, a facetowi wydaje się, że wie co i jak trzeba i zazwyczaj robi przy tym głupoty.
Zastanawiam się, jak ja zasnę. Nie lubię nocy bez Niego. Pewnie znów przykryję się tylko kocem, a kołdrę położę obok, żeby oszukać samą siebie, że leży obok... Niedawno dowiedziałam się, że kobiety dużo bardziej odczuwają tęsknotę. Czy to znaczy, że On w ogóle nie tęskni? A kto to wie... Mam cichą nadzieję, że nie.
W domu zimno jak diabli. Wszyscy śpią. Ja chyba też zaraz pójdę. Ale najpierw będę przynajmniej pół godziny leżała w ogromnej narożnej wannie pełnej piany;) Tego mi tylko brakuje u nas. Malutka łazieneczka nie pozwala na zbyt duży komfort;p Ale jak to się mówi: Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma;P
Kurcze wiem, że dziś mi się coś mało to wszystko klei ale chyba przysypiam nad klawiaturą;) Dlatego to najlepszy czas na pożegnanie i oczywiście podziękowanie dla wszystkich, którzy sprawiają, że chce mi się każdego dnia, a właściwie nocy siedzieć i pisać moje wypocinki;) Wielkie wielkie DZIĘKUJĘ!;)
Idę potęsknić;p Dobranoc!;**


;)

piątek, 25 stycznia 2013

Jestem mięsożercą.

Taki sobie czwartek. Nic ciekawego. Nawet tv dziś nie włączyłam ani ja ani Misiek. To dziwne, bo zazwyczaj chodzi, nawet jak nikt go nie ogląda. Np jak jestem w kuchni i coś robię słucham sobie tv, bo stoi w pokoju obok... Jakby nie było prościej włączyć radio. Obudziłam się koło południa. Miśka już dawno nie było. Przeraziłam się najpierw patrząc na zegarek, a potem drugi raz, jak zobaczyłam, że Go nie ma. No ale nic. Wstałam, zrobiłam sobie kisiel Frugo zielony, bo jakoś nie miałam chęci na śniadanie, i włączyłam komputer. I tak zleciały chyba ze 3 godziny^^ Na nowo wciąga mnie to blogowanie;) Jak Marcin wrócił, uznaliśmy, że obiadu nie będzie. Aaaa no i nie napisałam. W międzyczasie Misiek był na zakupach. Kupił wszystko, co potrzeba, oprócz... MIĘSA! Tak, głupia jestem, ale tak straaaaaaasznie mnie dziś ciągnie do chociaż kawałeczka wędliny... Ja to czasem mam zachcianki... Wieczorkiem wpadła do nas Justynka, kuzynka Marcina, z mamą i rocznym synkiem Maksiem. Mały pograndził, porozwalał wszystko, wypaprał mnie kawą a kanapę czekoladą z ciastek, ale był grzeczny, jak nigdy:) Kocham tego malucha;) Niestety długo Maksio nie wytrzymał i po 20 Marcin odwiózł ich do domu. W tym czasie przyplątał się nasz stały gość, wujek Marcina, mieszkający za ścianą (mieszkamy w bliźniaku^^). Siedział i siedział... Chyba każdy zna kogoś, kogo się lubi do czasu, gdy za długo siedzi nam na głowie;P Po 23 pojechali we dwóch z Marcinem do jego kumpla. I nie było ich z godzinę. Kto to widział, jeździć do kogoś o tej godzinie w środku tygodnia?? Przed ich wyjazdem odezwał się we mnie znów instynkt mięsożercy... Myślałam normalnie że mnie coś trafi... Na szczęście Misiek przypomniał mi, że w lodówce leży wędzona rybka... To nie to samo, ale jakoś mi przeszła ogromna mięsna ochotka^^ Teraz Marcin wziął się za wykreślankę :O Wchodzę do salonu, patrzę, co on tak cicho, a on szuka i szuka na tej kartce słow;) Śmiesznie;) Oj jak ja go kocham... Jutro rano znów sama zostaję. Będę chyba coś gotować, bo zapasy obiadowe się pokończyły;P
Teraz lecę spać... Bo znów 2 w nocy^^
Chciałam tylko jeszcze serdecznie Wam podziękować za odwiedziny, komentarze, za to, że jesteście, obserwujecie, czytacie!;) Buziaki!;***


czwartek, 24 stycznia 2013

Wrrr... Wścibskość ludzi nie zna granic!

Hej Miśki! Dzisiaj pomimo wyczekiwanego wyjazdu z mamą i Marcinem do Rzeszowa dzień nie był zbyt udany i ciekawy;/ Zaczęło się od tego, że jak Misiek próbował odpalić auto, okazało się, że koło przymarzło i jeżeli już samochód jechał, to prawe tylne koło się nie kręciło... Poza tym plug i władze gminne o nas zapomniały. Dosłownie ćwierć metrowe koleiny i caaała droga w śniegu i lodzie;/ Miałam zamiar kupić buty, bo moje powoli przestają się nadawać do chodzenia, a w obcasach nie będę pomykać np. na zakupy do sklepiku 2km dalej... Tak, na tym moim małym odludziu tak właśnie jest;) Nie zdążyłam jednak kupić nic fajnego, bo okazało się, że wszystkim się strasznie spieszy;/ Mamie, bo młody został sam w domu, chory... Ludzie, on ma już 13 lat! Umie sobie zrobić herbatę czy kanapki i wie co gdzie jest w domu... Nie róbmy z niego kaleki... Marcinowi, bo umówił się ze szwagrem że go gdzieś tam zawiezie i ten wydzwaniał ciągle, czy długo nam jeszcze zejdzie. Ześwirować można! Jeszcze na szybko do babci, na kawkę i serniczek... Kocham sernik babci!;) Najlepszy jaki w życiu jadłam;P Cieszę się z tego, że chociaż udało mi się wreszcie odwiedzić babcię i złożyć jej spóźnione życzenia. Jak dojechaliśmy już do mnie żeby mamuśkę z zakupami odstawić, okazało się, że szwagierkowi się odwidziało. Więc niepotrzebnie się spieszyliśmy. No trudno.., Przynajmniej posiedzieliśmy chwilę u mnie, pogadałam z młodym i z Gośką. Siostra opowiadała mi wrażenia po studniówce, którą miała w niedzielę;) Pryszcze i dziura na sukience to najlepszy znak, że zabawa była udana^^ Musieliśmy jednak podjechać do szwagra z zakupami. I tu najlepszy fragment dnia. Wchodzimy a tam wiązanka. Że niby mamy bałagan, że nie sprzątamy, że jeżeli mamy być ze sobą to mamy się nawzajem pilnować itd. Kurcze, oni tu mieszkają? Kto im pozwolił włazić, sprawdzać, grzebać? Poza tym wcale nie było bałaganu! Kilka talerzyków z wczorajszej pizzy, kubki z porannej kawy... No i nie pościelone, bo lekko zaspaliśmy. Jak się człowiek nie ma czego czepić, to zawsze sobie coś umyśli...
Na szczęście po powrocie do domu było już normalnie. Jak zwykle trochę się pokłóciliśmy, pokrzyczeliśmy na siebie, podokuczaliśmy sobie... Miałam dziś kolejną wielką porcję łaskotania... znów moje żebra będą caaaałe w sińcach;/ Ale kocham to! Kocham jak się łaskotamy, czasem pierzemy się poduszkami, czasem jedno ugryzie drugie... To wszystko tak z miłości... Żeby nie było nudno;) Nie wyobrażam sobie już życia bez tego wszystkiego. Bez naszych codziennych sprzeczek, ale i codziennego godzenia się;) Bez Niego!;) Lecę, bo Misiek na mnie czeka;) Buziaki!;*


środa, 23 stycznia 2013

A jednak mnie dopadło;(

Choraaa;/ Nienawidzę tego! Nie lubię zimy! Nie lubię jak jest zimno! Nie lubię jak mnie grypa łapie! Wrrr... A jeszcze rano było dobrze... Wszystko przez wczorajszy marznący deszcz! Obudziłam się jeszcze w miarę, chociaż gardło już mnie bolało i można powiedzieć, że odczuwałam pierwsze oznaki przeziębienia. Miałam jeszcze chwilkę poleżeć, a Marcin miał jechać szwagrowi na zakupy... Jednak odezwały się skutki braku garażu. Do samochodu nie dało się wejść... Cały, dosłownie cały był pokryty lodem. Prawie centymetrowa warstwa. Tak więc zostałam zawołana do natychmiastowej pomocy, bo Misiek miał być u szwagra za 10 minut. Wyskoczyłam spod kołdry, ubrałam dresy, kurtkę i buty. Tylko tyle. Na zewnątrz omęczyliśmy się ponad godzinę! Istna masakra! Już po 10 minutach moje stopy były kosteczkami lodu. A co dopiero po takim czasie! Głupia ja! Czemu się lepiej nie ubrałam? Bo wszystko tylko szybko, szybko... Ehhh;/ Po powrocie do środka wskoczyłam pod kołdrę i leżałam dobre półtorej godziny nie mogąc się ruszać... Od razu nie złapało. Katar, bóle mięśni, straszny ból głowy... Będzie grypka;/ Ehhh... A jutro z samego rana jedziemy z moją mamą do Rzeszowa na jakieś zakupy. Całkiem się pochoruję;/ Ale przecież jej nie odmówię i nie odwołam teraz wyjazdu planowanego od tygodnia. Potem jeszcze pewnie odwiedzę babcię, bo dziś nie dałam rady. Tym razem nie pogoda mnie pokonała, a wstrętne choróbsko:(( Lecę po jakieś leki i do ciepłego łóżeczka! Trzymajcie się, Kochani, Buziaki!;***

Jakoś skojarzyło mi się z dzisiejszym porankiem...

wtorek, 22 stycznia 2013

Cały dzień w kuchni;p

Dziś od rana chodziły za mną ciasteczka... Pyszne kruche ciasteczka na chandrę . Potrzebowałam ich. I nie chodziło tu wcale o to, żeby je zjeść. Chciałam je po prostu zrobić. Żeby złość, frustracja i wszystkie negatywne emocje ze mnie spłynęły. Poza tym wymyśliłam, że takie ciasteczka byłyby świetnym pomysłem na prezent od serca dla mojej babci;) Tak, miałam w planach pojechać dziś wieczorem do babci z życzeniami, jednak pogoda mnie pokonała. Misiek powiedział, że na taką "szklankę" nie wsiada za kierownicę;/ Był tylko na chwilkę z rana na zakupach i u mojej mamy przywieźć zasłonki do domu, w czasie gdy jeszcze nie było takiej ślizgawicy. Mało co nie wjechał w bramę... Z tego powodu wyjazd został przełożony na dzień jutrzejszy, Mam nadzieję, że to wypali. Ciasteczka robiłam jednak wieczorem... Powód? Wcześniej zabrałam się za bułeczki z przepisu od mamy... Chciałam zdjęcia wstawić. I bułeczek i moich ciatek, ale coś mi kabelek od telefonu szwankuje, a nie chcę już budzić Marcina. Może uda się jutro;) W czasie gdy kończyłam piec bułki i przygotowywałam sobie składniki na ciastko, mój luby oznajmił, że ma ochotę na naleśniki. Mi też chodziła rano po głowie myśl, żeby się za nie zabrać, ale jak zaczęłam się taplać z bułkami, pomysł zszedł w odstawkę. Jednak czego się nie robi dla kogoś, kogo się kocha?;) Zarobiłam kruche ciasto i ruszyłam z naleśnikami;p Tak więc zamiast obiadu była kolacja koło 19, a ciastko piekłam i sklejałam do 24. Cały dzień w kuchni;p I znów jest 2 w nocy a ja piszę;) Heh... Właściwie każdego dnia to samo. Co ja gadam... Każdej nocy;) Komputer na mnie warczy bo wiatraczek jest popsuty... Zawsze w nocy wszystko mi się wydaje przerażające i każdy najmniejszy szelest jest słyszalny niczym wybuch w zwykły, biały dzień...
Lecę spać! Buziaki!!!;*;*;*

;)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Niedziela;)

Dziś niestety nie mogę się zbytnio rozpisywać, bo jakieś problemy są z kompem;/ Nie wiedzieć czemu zacina się i wyłącza... Może kolejny wirus? Oby nie... Dziś dzień minął nader spokojnie;) Młoda, która spała u mnie obudziła mnie rano (za namową mojego faceta, który nie chciał, żebym znów narzekała, że to on mnie budzi)... Nie miałam żadnego najmniejszego zamiaru się przebierać i doprowadzać do porządku. Chciałam leżeć pod ciepłą kołderką ile tylko się da... Jednak niezbyt długo się dało. Gdy oglądaliśmy z siostrą i Miśkiem jakiś program o weselach i snuliśmy plany i wyobrażenia o własnym weselu, wpadła Kinga, moja sąsiadka, z bratem. Trzeba było się szybko ogarnąć i żyć;p Kotek odwiózł młodą koło południa, bo Jadzia miała dziś występ ze szkoły muzycznej. Robert też pojechał niedługo później, a ja po raz kolejny bawiłam się w kosmetyczkę i przebijałam ucho Kindze^^ Samo przebicie, czy założenie kolczyka, to była pestka... Gorzej było potem. Dobre pół dnia męczyłam się z włożeniem kuleczki. To był kolczyk z czymś w rodzaju zatrzasku zamiast zapięcia. w okręg wkładało się kuleczkę, która miała tylko malutkie wypustki, mające wsunąć się na miejsce. Istna masakra. A co najlepsze, już miałam zrezygnować. Powiedziałam Kindze, że to ostatnia próba. Jak nie wyjdzie, trudno. Ja się na to nie piszę. Niech próbuje sama. I wtedy wskoczyło^^ Hah. Moje szczęście;p Poza tym robiłyśmy z Kinią Szejk truskawkowy z mrożonych truskawek... Już nie mogę doczekać się lata. Kocham owoce. Prosto z drzewa czy krzaczka;p Po tym, jak Marcin odwiózł Kingę, pojechaliśmy do Basi, jego przyjaciółki. Pogadaliśmy, pośmialiśmy się i poplotkowaliśmy^^ Marcin przy nas zachowuje się czasem jak trzecia kobieta;) No i to chyba tyle... Lecę spać. Jutro będę miała więcej czasu, bo Misiek jedzie pomóc szwagrowi w zwalaniu drewna... Będę piekła bułeczki, może naleśniki zrobię?;) Dziękuję WSZYSTKIM, którzy tu zaglądają, komentują i zostawiają u mnie cząstkę siebie;);**

niedziela, 20 stycznia 2013

Twórcza sobota;)

Dziś wstałam na prawdę późno, zważając na to, że spałam u mnie w domu, gdzie ostatnio nie mogę oka zmrużyć;p Wstałam coś koło 11! Byłam umówiona z Sylwią, ale nie wypaliło, więc razem z mamą i siostrą poszłyśmy na warsztaty rękodzieła. Moja mama się fascynuje wszystkim, c własnoręcznie zrobione, więc często chodzą z Jadzią na tego typu warsztaty. Dziś uczyliśmy się haftu sutaszowego... Może wiecie co to jest? Popatrzcie:
O tak na przykład to dzieło... Piękne! Niestety nie moje;p Taka zdolna nie jestem. Moja "praca" leży gdzieś w domu ni czeka na odrobinę natchnienia i czasu;) Nie wyobrażacie sobie, ile z tym roboty...;p Ale warto było;D
Po warsztatach przyjechał Marcin i zgarnął mnie i Jadzie do siebie. Szybko się ogarnęłam i pojechaliśmy na imieniny do kumpla;) Śmiesznie było^^ Wiadomo, dość spora ilość promili we krwi i człowiek zaczyna "szaleć";) Większość biegała bez koszulek dookoła szkoły, w której imprezowaliśmy. Mnie też próbowano amówić. Jednak wykręciłam się tym, że mam sukienkę, a przecież nie będę w temperaturze -18 biegać w samych rajstopach!;D Za to leżałam kilka razy w zaspach. Ewentualnie wszyscy pochorujemy się do końca...;) Warto było^^ Lecę spać, bo oczka się kleją... Alkohol wyparował i skończyła się energia;p

Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarze!

;)

sobota, 19 stycznia 2013

Nocka w domu

Dziś pierwszy raz od chyba miesiąca czeka mnie noc bez Marcina... Dziwnie się czuję. Zawsze, jeżeli już spałam w domu, Misiek zostawał ze mną. A teraz tak jakoś sucho... I tęskno mi. Jak mnie już odwiózł, nie chciałam wyjść z samochodu. Zaraz po wejściu do domu po prostu się popłakałam. Ale ja głupia jestem... Ale chyba się za bardzo przyzwyczaiłam. I dobrze mi tak. Wszystko zawsze z NIM;) No ale może obojgu nam dobrze zrobi taka chwilka bez Ciebie;p Siostry wyciągnęły mnie prawie siłą do cioci. Dawniej większość wolnego czasu spędzałam tam. Bawiąc prawie 3 letniego obecnie  kuzynka Miłosza. Dziś uznałam, że młody pewnie mnie nie pozna po niemal pół roku... Ku mojemu zdziwieniu mały od razu przybiegł, przytulił się i od tamtej pory nikt nie mógł się bawić z Miłoszkiem tylko Kasia;) Hahah... Siedziałyśmy tam do 23! A dziecko szalało z nami do końca;) Komedia po prostu! Co on wyprawiał, jak wariował... A na końcu jak siostry poszły się już zbierać mały siedząc mi na kolanach powiedział tylko stanowczo "Kasia nie idzie!" Ale niestety musiałam wrócić;D Zasiedziałyśmy się nieźle, przez co od rozstania w aucie nie miałam kontaktu z Marcinem... Jak pisałam po powrocie do domu, pewnie już spał. Kurcze, jak mi go brakuje... A zobaczę się z nim pewnie dopiero koło  17-18, bo samochód jedzie do mechanika... Znaczy zostało nam tylko szybę wymienić, bo pękła przy "klepaniu" po wypadku. Lecę spać. Bo późno. Ehhh ciągle myślę, że zostawiłam Miśka tam samego. Że nie ma nawet do kogo się odezwać... Chyba jestem przewrażliwiona;p

Tak właśnie... Buziaki!

piątek, 18 stycznia 2013

Byłam w domu;))

Dzisiaj mój Kochany mnie pozytywnie zadziwił... Mimo, że wstał z samego rana, wcale mnie nie zdzierał z łóżka, jak robi to zazwyczaj, tylko pozwolił mi się porządnie wyspać! Wstałam po 11, oczywiście w świetnym humorze;) Dzień mijał jak zawsze, byliśmy u kuzynki Marcina w odwiedziny. Pobawiłam się z jej rocznym synkiem Maksiem, który jest tak kochany, że patrząc na niego nie mogę się doczekać własnego dziecka;) Potem nadszedł czas na sprzątanie. Uwinęliśmy się naprawdę szybko, więc spokojnie mogliśmy jechać do mnie w odwiedziny. Wiecie, dopiero teraz, kiedy wyprowadziłam się z domu, mogę z ręką na sercu przyznać, że baaaardzo KOCHAM MOICH RODZICÓW! I tęsknię za nimi! Za ojcem, który ciągle o wszystko robi awantury i zawsze musi mieć rację, za mamą, która wszystko wyolbrzymia i przesadza... Za moim rodzeństwem, które zostało w domu... Gośką, siedzącą w książkach, która rzadko ma czas dla nas, ewentualnie zaproponuje oglądnięcie wspólnie filmu, jak nikt szczerze mówiąc nie ma na to siły, za moją wariatką Jadzią, która ciągle w kółko gada o facetach albo o nowych ciuchach, za moim kochanym młodszym bratem Michałem, który siedzi 24h przed kompem, z ewentualnymi przerwami na wybranie się do biedronki po czipsy, który czasem tylko mimochodem rzuci "łotafak?" jako przerywnik w czyjejś rozmowie... Tęsknię trochę za moim domem, moim kochanym kotem, świętym spokojem i tym, że jak mi tylko czegoś trzeba, idę do mamy i mówię "mamuś, musisz mi pomóc...".Tęsknię za tym, że nie muszę martwić się o wszystko. Czy w domu posprzątane, czy pranie zrobione, obiad ugotowany, czy pali się w piecu... Ale mam tu coś co jest moje. Swój własny świat! Z facetem, za którym szaleję i z którym wiążę całą  swoją przyszłość, pomimo, że czasem brakuje mi do niego cierpliwości... Mam kawałek miejsca dla siebie. Nie mały pokoik, który dzielę z siostrami. Kawałek, który mogę urządzić po swojemu, gdzie mogę mieć nawet bałagan, gdy mam na to ochotę... Mama prosiła dziś, żebym chociaż 2 noce tygodniowo spała w domu. Czemu nie? Tylko się boję, że jak będę tam często, znów się zaczną afery, kontrola, kłótnie. Ale będę się starać! Obiecuję! Będę się starać z całych sił, żeby nie zepsuć tego, jak wszyscy wzajemnie się traktujemy;)

Taki mój mały motywatorek;)


Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie u Pauliny;)
http://dirty-poison.blogspot.com/2013/01/sheinside-giveaway-50.html
;) Pozdrawiam, dobrej nocki!;**

środa, 16 stycznia 2013

Zimno;/

Boże, jak ja nie cierpię zimy... A dzisiejsza pogoda to już zupełnie przyprawia mnie o ból głowy;/ Śnieg zaczął topnieć koło południa, a potem go przymroziło, więc po południu była meeega chlapa, a teraz jest tak ślisko, że aż strach wsiadać do samochodu;/
Co poza tym? Mój luby zażyczył sobie bigosu i cały wieczór stałam nad garami! Dosłownie cały wieczór! Dobre 5 godzin! Ale czego się nie robi, dla szczęścia i radości osoby, którą się kocha?:) Zresztą śmiesznie było, bo w kuchni siedzieliśmy cały czas we trójkę z Marcinem i Kingą;) Nie byłam w domu... Przez pogodę. Przez to, że ślisko było i Misiek bał się jechać. W sumie mu się nie dziwię. Auto dopiero wróciło od mechanika po poprzednim wypadku;/
Chyba przemroziłam stopy. Zawsze mam zimne i stopy i dłonie... Niezależnie od pogody. Nawet w lecie;p Ale teraz to jest masakra;/ Nawet stanąć się nie da. Chyba będę musiała kupić nowe butki... Bo niestety w któryś śliski zimowy dzień wywrotka na lodzie skończyła się lekkim naderwaniem podeszwy i prawy but przecieka niemiłosiernie. Ale głupoty już piszę;) To chyba przez nie wyspanie. Zaraz się kładę. Zwłoki mojego miśka już leżą lekko podpite i mi miejscówkę grzeją;) Jeszcze jakiś film i pewnie spać, bo jutro w planach wielkie sprzątanie całego domu;)

Buziaki!;**
A o tym marzą moje przemrożone stópki... ;) Dobranoc;*;)

wtorek, 15 stycznia 2013

Sesja nadeszła...

Wczoraj na mojej uczelni rozpoczęła się sesja egzaminacyjna. Czuję się dziwnie z tym, że moi znajomi zakuwają od jakiegoś czasu i się mega stresują, a ja nie muszę się tym martwić... Odpuściłam. Jeszcze w listopadzie. Nie dałam rady i narobiłam sobie zaległości. Z jednej strony jest mi lżej. Wiadomo, zero stresu, zupełny lajcik. Ale też szkoda mi. Że nie jestem tam z moją kochaną grupą, że mogłabym być już tą jedną sesję do przodu itd...No ale nie ważne. Życie płynie dalej, a każda podjęta decyzja niesie ze sobą konsekwencje... Spałam dziś prawie do południa, a i tak jakaś ospała jestem;/ Założyłam szare dresy i humor od razu też jakiś taki szary się zrobił... I mimo, że kinga u mnie siedziała, i że Marcin miał wyjątkowo dobry humor ja jakoś uciekała od nich. Ale ale... Dłużej tak nie może być;p Jutro muszę to zmienić. Przyrzekłam sobie, że to będzie dobry dzień, a ja wystąpię z pięknym bananem na twarzy;) Nie będzie łatwo, bo z Marcinem jedziemy do jego szwagra "demontować" choinkę i na pewno będziemy słuchać jego gderania, ale jak się chce, to wszystko się da zrobić;p Może potem, wieczorem wpadnę do domu? Od soboty mnie tam nie było... A mama ma dla mnie podobno jakąś pracę. Może to będzie coś ciekawego i do naszego budżetu domowego dojdzie jakaś mała wpłata;) Mam wielką ochotę zrobić jutro coś kreatywnego;) Ahhh... Ja to jestem duże dziecko;D Czasem jak mnie coś takiego dopadnie to już na niczym innym się skupić nie mogę. Tylko myślę, co wykombinować;) Dobra, lecę do mojego, bo się już nudzi sam przed tv...

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Cześć, jestem Kasia i mam 20 lat...

Tiaaa... Nie lubię się witać, przedstawiać itd, ale no wypada^^ Może niektórzy kojarzą mnie z mojego wcześniejszego bloga, uśpionego na ponad rok w-szponach-marzen.blogspot.com. Pisałam tam dobry rok, a potem pojawiły się problemy z kompem i czasem. Teraz można powiedzieć, dorosłam;p To prawda, stara dupa ze mnie, jak to mówi mój facet... Zmieniłam się też, chociaż oczywiście nie do końca. Mam wrażenie, że mimo upływającego czasu, gdzieś tam w głębi mnie dalej siedzi dzieciak. Dzieciak, który baaardzo często się odzywa xD Co poza tym? Nie mogę obiecać, że wszystkim spodoba się moje gadanie, ale zapraszam i postaram się pisać od serca;)
Nie lubię pisać dużo o swoim dotychczasowym życiu, ale nw razie pytań odpowiem, a poza tym myślę że nie ma co się rozpisywać już tu na wstępie, wszystko wyjdzie przy kolejnych wpisach...