Obserwatorzy

niedziela, 28 kwietnia 2013

Ten zapach Cię rozbudzi:)

Cześć Kochani! Wracam do żywych po raz kolejny. Tak, jak po świętach, tak i teraz, pojawiły się u mnie poważne problemy żołądkowe. Coś jakby zatrucie;/ Starałam się funkcjonować normalnie, ale nie zawsze się dało... Teraz (miejmy nadzieję) mi przeszło i tryskam z tego powodu radością^^
Dziś miałam bardzo aktywny dzień. Rano obiecane sobie objechanie cmentarzy i posprzątanie po zimie... Żmudna praca, ale efekty widać;D Potem szybkie ogarnięcie się i na warsztaty rękodzieła. Robiliśmy kwiatki z filcu. Mój nie był jakimś arcydziełem, ale i tak pokażę go Wam, jak tylko po weekendzie odzyskam aparat siostry;) Wieczorkiem posiałam mnóstwo kwiatów i posadziłam sadzonki bratków i innych kwiatków. Jest już pięknie;) W porównaniu do tej zasyfionej dziury, jaką mieliśmy wcześniej przed domem, teraz jest już cudnie! Żeby tylko wszystkie roślinki ładnie poschodziły... Będę w siódmym niebie;)

Co dziś dla Was mam? Recenzję Pewnego Pana, co do którego mam mieszane odczucia... Zachwyca, ale i zasmuca...
Na początku marca wygrałam "Mini rozdanie nr 7" w akcji "Szczęśliwa Siódemka" na blogu http://dorotabeauty.blogspot.com. Wygrałam tam Tajską glinkę do twarzy i ciała i Żel peelingująco-rewitalizujący Garnier Czysta Skura Fruit Energy. O tym ostatnim będzie tym razem;)

Co twierdzi producent: 

Peelingująca formuła żelu oparta na oczyszczającym kwasie salicylowym zawiera złuszczające drobinki, by dogłębnie oczyścić pory i pomóc zmniejszyć niedoskonałości.
Formuła z wyciągami z grejpfruta i granatu oraz pochodną witaminy C wyselekcjonowanymi z uwagi na właściwości oczyszczające i energizujące sprawia, że żel skutecznie oczyszcza cerę i przywraca jej blask.
Apetyczny zapach żelu otula skórę mgiełką świeżości, z cytrusowymi i kwaskowatymi nutami.
Efekt: intensywnie oczyszczona i wygładzona skóra, niczym po "zastrzyku" energii, staje się widocznie piękniejsza i pełna blasku. 

Skład:


Opakowanie:

Spora tubka zrobiona z miękkiego, wygodnego w użyciu tworzywa. Przezroczysta zatyczka, na której stawiamy żel ma jedną, sporą wadę- otwór, przez który wydobywa się produkt jest  (moim zdaniem) zbyt duży, przez co nie raz kosmetyk się niestety wylewa;/ Szata graficzna ciekawa, zachęcająca do zakupu i używania;) Opakowanie jest półprzezroczyste, dzięki czemu spokojnie możemy zobaczyć pozostałą ilość żelu.

Pojemność:

150ml

Zapach:

Przyjemny, dodający energii, cytrusowy. Miły dla nosa, jednak ciutkę chemiczny...

Kolor:

Przezroczysty.. Pod światło mieni się troszeczkę na pomarańczowo;)

Konsystencja:

Nie bardzo powiązana z nazwą^^ Ni to żel, ni to peeling... Konsystencja dość wodnista, wylewająca się sama z tubki, bez potrzeby jej przyciskania (w przeciwnym razie stracisz pół opakowania, lub będziesz mógł/ła wymyć co najmniej połowę swego ciała tym specyfikiem...). Drobinki peelingujące są maleńkie. Nie widać ich właściwie w ogóle, są tylko lekko wyczuwalne podczas wmasowywania w skórę... Ja osobiście jestem zwolenniczką raczej zdzieraków większego kalibru, nawet przy kosmetyku użytku codziennego...

Cena: 

Około 17zł, chociaż ostatnio spotkałam go w Biedronce za (żebym się tylko nie pomyliła;/) 13-14zł??

Dostępność:

Większość drogerii, ostatnimi czasy także Biedronka^^

Moja opinia:

Jestem posiadaczką złośliwej mieszanej cery. Robi głupia co chce... W zimie się przesusza, w lecie cała buzia mi się świeci czasami... Poza tym ostatnio na twarzy wyskoczyły mi jakieś niestworzone historie. Nie wiem, czy to wina diety, czy jakiegoś uczulenia... Dlatego właśnie przeznaczenie żelu jest idealne dla mnie... Jednak czy faktycznie? Producent obiecuje oczyszczenie skóry i porów. To zauważam zdecydowanie, za co spory plusik... Czy przywraca blask? Może i tak.Buzia faktycznie jest pełna życia, ale nie mam pewności, czy to zasługa tylko i wyłącznie tego produktu, czy też zmienionej zdrowej diety. Jednak coś tam żel się do blasku przyczynił, więc mamy kolejny plus. Zapach rzeczywiście orzeźwia, energetyzuje i otwieram nam oczy z rana;) Za to go kocham miłością wielką;) Jednak jest też druga strona medalu... Nienawidzę uczucia ściągniętej skóry na twarzy... A ten nieszczęśnik codziennie z rana mi to fundował. Niedoskonałości nie usunął niestety i chyba jeszcze się z nimi pomęczę;/ Poza tym myślałam, że jak żel jest do tłustej skóry, to powinien ją choć trochę zmatowić i sprawić, że po 10 minutach nie będę się świecić. Jednak niestety nie podołał;/ Zrobiłam nawet mały test (ahhhh, uwielbiam;]) któregoś dnia przepłukałam twarz tylko wodą, by sprawdzić, czy to wina mojej skóry, czy nie. Wyszłam na zewnątrz, pracować w ogrodzie, przy wysokiej temperaturze i o dziwo nie świeciłam się aż tak, jak po tym żelu...
Podsumowując: Albo żel nie nadaje się dla mojej skóry, albo nie jest wystarczająco dobry...

Ocena:

5/10


Za zapach, oczyszczanie, przyjemne stosowanie i opakowanie... Tak, jestem wzrokowcem^^


Jeszcze raz dziękuję Dorotko za moją przesyłeczkę;);** 

wtorek, 23 kwietnia 2013

Przygotowując stópki do lata;)

Hej Kochani!:) Ale mi ostatnio czas szybko mija... Ale tak to jest, jak ciągle się coś robi. Ogród trzeba doprowadzić do porządku, ale widzę, że zajmie nam to duuużo duuużo więcej czasu, niż nam się wydawało. Nie łatwo jest doprowadzić do stanu używalności ogród, o który nikt nie dbał przez długi długi czas. Ale już jest lepiej;) Małymi kroczkami działamy wielkie rzeczy;) Z racji tego, że nareszcie przyszła wiosna, wielu ludzi dookoła (tak tak, mieszkam na wsi/miasteczku) wypala pozostałości po wiosennych ogrodowych porządkach, więc Mój Wspaniały Strażak ma co robić... Ja w tym czasie siedzę w domu i udaję, że się nie denerwuję...
Przepraszam Was za weekendową nieobecność, jednak po drodze wkradła się najpierw mała alkoholizacja, potem większa i tak jakoś wyszło, że piszę dziś...

Co Wam dziś chcę pokazać? Produkt, który pomaga mi przygotować moje stopy do zmiany butów na sandałki;) Mianowicie Avon foot works, nawilżający balsam do stóp z algami "Marska Bryza".

Co twierdzi producent:

Odżywcza formuła zawierająca sól morską i wyciąg z alg. Natychmiast nawilża skórę stóp.
algi - bogate w mikroelementy i witaminy, regenerują, nawilżają i odżywiają skórę sól morska - źródło cennych minerałów, działa jak naturalny peeling, pozostawiając stopy gładkie i miękkie.

Skład:

 

Opakowanie:
Poręczna, mieszcząca się w dłoni tubka. Produkt ten stoi na przezroczystej zakrętce. Z tyłu przezroczysty pas opakowania pozwala nam sprawdzić ilość pozostałego produktu. Wizualnie tubka bardzo mi się podoba. Lubię takie odcienie, a stópki, nadrukowane na przodzie są takie... Śmieszne?:) Tworzywo, z którego zrobione jest "ubranko" naszego balsamu także jest przyjemne w użyciu. Nie trzeba ściskać ile wlezie, wkładając w to dużo siły. Jest mięciutkie;)


Pojemność:
75ml
Zapach:
Przyjemny, świeży. Nie umiem powiedzieć, czym konkretnie pachnie, jednak na pewno zapach jest znośny, nawet miły;)
Kolor:
W opakowaniu wydaje się, że jest lekko morskiego koloru, jednak po wyciśnięciu na skórę jest przezroczysty:)
Konsystencja:
Podobna raczej do żelu niż balsamy, ale przyjemna w użytkowaniu. Balsam szybko się wchłania. Ma też malutkie błyszczące drobinki, widoczne przynajmniej częściowo na zdjęciach.


Tutaj właśnie świetnie widać drobinki;)
Cena:
Oj, z tym, jak z prawie wszystkimi produktami od Avon bywa różnie. Regularnie kosztuje około 10zł, jednak na promocji można kupić nawet za 6;)
Dostępność:
U konsultantki Avon, lub gdzieś w internecie...

Moja opinia:

Jestem z tych, którzy lubią Avonowskie kosmetyki do stóp. Dlatego ten też mnie zachwycił;) Super nawilża, wygładza stópki... Jak ja go używam? Po kąpieli smaruję nim stopy, czekam aż wyschną, a następnie zakładam skarpety;) Z rana, gdy je ściągam czuję ogromną różnicę. Mięciutkie, miłe w dotyku stopy... 
Po posmarowaniu i wchłonięciu widać te malutkie błyszczące drobinki, jednak delikatnie i tylko do dobrego światła. Na dodatek balsamik jest bardzo wydajny... Stosuję go już dość długo, a zużyłam mniej, niż pół tubki;)

Ocena:
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko dać temu produktowi

10/10

Z pewnością nie jest to moje ostatnie opakowanie;)

sobota, 20 kwietnia 2013

Gdzie to nawilżanie?! Czyli Joanna, Naturia Body, Balsam do ciała z truskawką.

Witam Was, kochani;) Jak widzicie, udało mi się dokonać kilku zmian pod względem wizualnym bloga. Teraz jest bardziej przejrzyście i tak mi się podoba;) Jedyne, czego mi brakuje, to ładnego nagłówka, jednak nie mam ani programu, by to zrobić, ani zdolności;/ Jeżeli ktoś zna się na tym i pomógłby mi, proszę, napiszcie;) Odwdzięczę się;)
Prócz tego udało mi się znaleźć czas na recenzję;)
Dzisiaj o jednym z balsamów, które dostałam na urodziny od koleżanek, a mianowicie o Balsamie do ciała z truskawką Naturia body od Joanny.

Co twierdzi producent:

 Nawilżający balsam do ciała Naturia o świeżym owocowym zapachu zapewnia optymalną pielęgnację skóry. Nadaje jej gładkość i elastyczność oraz sprawia, że pozostaje miła w dotyku. Specjalnie opracowana receptura zawiera nawilżający ekstrakt z truskawki. Rezultat to skóra nawilżona i bardziej elastyczna, gładsza i milsza w dotyku oraz przyjemnie pachnąca.

Skład:

Ja osobiście nie bardzo znam się na składach, więc w tym podpunkcie zostawiam zdjęcie i się nie udzielam:)

Opakowanie: 

Spora tubka typowa dla tego rodzaju balsamów czy kremów do rąk. Przyjemna dla oczu, solidna. Wygodna, ponieważ stawia się ją na zakrętce. Niestety nie możemy zobaczyć, ile produktu ubyło, gdyż opakowanie nie jest ani troszkę przezroczyste.

Pojemność:

Moja tubka zawiera 200g balsamu. Nie znalazłam informacji jakoby był on produkowany w innej pojemności.

Zapach:

I tu mnie macie;) Pachnie pięknie! Może nie jak typowa truskawka, ale jak znane mi z dzieciństwa cukierki truskawkowe;)

Kolor:

Lekko różowy

Konsystencja:

Raczej typowa dla balsamów. Delikatne i lekka.

Cena:

Około 6,50zł

Dostępność:

W większości drogerii i sklepów internetowych;)

Moja opinia:

Balsamu używałam po kąpieli, najczęściej na świeżo ogolone nogi.  Pachnie pięknie, jednak zapach pozostaje na skórze niezbyt długo, do około 30 minut;/ Co do obietnic producenta, wszystko się zgadza, poza faktem, że każdy z 3 pożądanych rezultatów utrzymuje się przez chwilę. Skóra jest nawilżona przez jakiś czas, ale po pół godziny staje się jeszcze bardziej wysuszona niż przed aplikacją... Co do jej gładkości- ta też znika wraz z wchłonięciem się produktu. O zapachu, czyli trzecią z obietnic jest dokładnie tak samo, jak już wcześniej pisałam.Wchłania się cudownie i nie pozostawia tłustego filmu, jednak brak spełnienia swoich zadań całkowicie go dyskryminuje;/
Używałam go także jako kremu do rąk, który akurat się skończył, jednak tu także się nie sprawdził. Dłonie stały się szorstkie i przesuszone. Musiałam nakładać balsam dosłownie co 10 minut (nienawidzę mieć przesuszonych rąk, wydaje mi się wtedy, że są brudne;/).

Ocena:

4/10 

Punkty otrzymał za opakowanie, wygodę użycia, konsystencję i cudowny, choć nietrwały zapach.


To tyle, jeżeli chodzi o moją pierwszą zamieszczoną tu recenzję. Bardzo proszę wprawione w tym blogerki o szczerą krytykę i ocenę mojej "pracy";) Może o czymś zapomniałam, albo coś jest nie tak? Poradźcie mi;)
(Jeżeli chodzi o zdjęcia, nadal się uczę i szukam miejsca, gdzie dobrze wyjdą... Będzie coraz lepiej^^)

środa, 17 kwietnia 2013

Ciąg dalszy niezbyt miłych sytuacji;/

Witam, Kochani:) Miałam pisać już wczoraj, ale niestety ostatnio wszystko jest przeciwne mojemu blogowaniu... Jak już mam chwilę na porządny post czy komentowanie, nagle staje się coś niezbyt miłego albo ktoś znajduje mi inne zajęcie, lub po prostu jestem tak zmęczona, że "padam na ryj"... Wczoraj byłam w Rzeszowie. Pojechałam do babci, a potem miałam umówioną wizytę u dietetyka. Taką wstępną, darmową. Nie mogąc się doczekać zaczęłam się zbierać i miałam sobie przy okazji akcji chudnięcia zrobić 3kilometrowy spacerek do gabinetu na rozmowę. I w tym właśnie czasie zadzwonił Marcin... Okazało się, że zmarł Jego wujek, z którym był związany. Mieszkał daleko, więc ostatnio dawno się nie widzieli. Ostatnio kontaktowali się wyłącznie telefonicznie. Misiek był załamany i mówił, że nie wysiedzi w szkole. Dlatego ja też zrezygnowałam z wizyty u fachowca i pojechałam z Moim Kochanym do domu. Spędziliśmy wieczór na przeglądaniu starych rodzinnych papierów i fotografii. Smutno mi było... Nie chcę sobie wyobrażać, jak czuł się Marcin. Nie pojedziemy jednak na pogrzeb z powodu sporej odległości... Samochodem trochę strach jechać, bo to daleko, nieznana droga i ogólnie wiemy wszyscy, że paliwo ostatnimi czasy droższe od piwa...;p Pociągiem niezbyt fajnie jechać taki szmat drogi. Sporo przesiadek i oczekiwania na peronie. Dlatego postanowiliśmy, że pojedziemy tam kiedy indziej. Może trochę głupio odpuszczać pogrzeb, ale nawet z przenocowaniem byłyby problemy, bo wiadomo, że zjedzie się cała rodzina. Niestety nikt z naszych okolic...
Dziś była u nas babcia. Pojechaliśmy z Nią na cmentarz zrobić wiosenne porządki. Babcia ma już swoje lata, przez co nie może się schylać, dźwigać i się męczyć. Dlatego wyręczyliśmy ją troszkę;) Potem znów byliśmy w Rzeszowie i nareszcie załatwiliśmy wszystko. Konto bankowe zamknięte (mamy otwarte już nowe, w innym, wygodniejszym dla nas banku^^), przy okazji małe przejście po sklepach. Super, że taka ładna pogoda była;) Tyle tylko, że moje baleriny po zimie jakoś przestały się lubić ze stopami i nogi bolały niemiłosiernie;p Ale przynajmniej wiem, że sezon zaczęty;p Wieczorkiem byli rodzice i Jadzia na grillu. Teraz siedzę trochę bez sił, ledwo żywa, ale zaraz lecę do Was i popatrzę, jak Wam dzień minął.
W zamian za recenzję, na którą kompletnie nie miałam czasu, pokażę Wam, co dziś upolowałam w jakże słynnym i lubianym przeze mnie "Wszystko od 2,99", w którym czasem można fajne perełki upolować^^ Tym razem w moje ręce trafiły 3 lakiery do paznokci oczywiście za 2,99 każdy;) Na pewno nie są świetne jakościowo, ale zawsze to kolejne 3 kolorki do mojej skromnej kolekcji... Przydadzą się... Są takie wiosenne i napawają mnie dobrym humorem i energią:)
Oto i one:
Niebawem "wylądują" na moich pazurkach;)

Tymczasem żegnam Was i dziękuję za pamięć i te 4tysiące;);**

wtorek, 16 kwietnia 2013

Kłopoty;//

Hej Kochani... Przepraszam za tak długą nieobecność... Niestety problemy się namnożyły i mnie przerosły... Najgorsze kłótnie i spory to te w rodzinie. A gdy do tych rodzinnych sporów dochodzą pieniądze i mamy na głowie poważną kłótnię rodzinno-kredytową, jest w ogóle pięknie... Nie zbyt miło jest dowiedzieć się, że szwagier ma mnie za główny powód wszelkich sporów... A kurcze już starałam się go polubić, co jest strasznie trudne... Teraz czekamy na dalszy rozwój wydarzeń i zastanawiamy się, jak damy radę spłacić pół domu Agnieszce, albo płacić za Nią Jej kredyt. Pieniędzy jest mało i bez tego;/

A teraz trochę milej;) Wczoraj dla zabicia stresu i złych humorów zrobiliśmy grilla. Przyjechała jeszcze Kinga z Robertem i było świetnie;) My z Kingą królowałyśmy w kuchni robiąc sałatki i szaszłyki, a chłopcy pilnowali naszej kolacji;)
A dziś jadę do Rzeszowa... Wpadnę też na chwilkę do babci. I oczywiście wreszcie do Was napiszę coś miłego, mam nadzieję;)
Możecie spodziewać się pierwszej recenzji^^


piątek, 12 kwietnia 2013

Nareszcie ciepło + małe zakupy;)

Hej Kochani! Jakoś ostatnio mniej mnie tutaj... Powód? Piękne słońce^^ Uznałam, że jestem chyba od niego uzależniona, gdyż od wczoraj, czyli pierwszego słonecznego dnia mimowolnie pcha mi się uśmiech na twarz i wstępuje we mnie masa energii;) Wczoraj cały dzień właściwie spędziłam na zewnątrz. Misiek grzebał przy samochodzie, który (o, zgrozo) zaczyna odmawiać posłuszeństwa;/ Wieczorkiem byliśmy we dwoje na długim spacerze. Kocham wiosnę;)
Dzisiaj z kolei naprawialiśmy rowery:D Ja jako mechanik nr 1 znający się na wszystkim służyłam raczej jako podpórka pod rower, który nie chciał sam ustać, lub stojak na narzędzia, ale i tak miałam niezły ubaw;) Popołudnie spędziłam u siostry Marcina bawiąc się z 10cio miesięcznym chrześniakiem Miśka... Jutro pracowity dzień... I wieczór w domu rodzinnym... Dawno nie widziałam się z rodzicami i rodzeństwem. Będę miała też aparat... Co prawda chwilowo pożyczony, ale lepsze to niż nic;p




A co do zakupów... Byliśmy wczoraj z Miśkiem w... Biedronce;) Oprócz domowych spożywczych zakupów kupiliśmy też trochę kosmetycznych produktów. Oto one: (Przepraszam bardzo za słabą jakość zdjęć... Przyjechaliśmy jak już było ciemno;/ Poza tym czekam na możliwość używania lepszego aparatu^^)

Jak widać, nic nadzwyczajnego, same najpotrzebniejsze rzeczy.

Pierwsze, co wpadło nam w łapki to zastaw do manicure. Brakowało w domu właściwie większości rzeczy... Nawet pincetki nie miałam swojej, pożyczałam wiecznie od siostry;p Wybraliśmy czarne, standardowe opakowanie... Jakoś wspólnie uznaliśmy, że różowe czy czerwone etui w kształcie serduszka raczej nam nie pasuje;)

Małe, zgrabne etui a w środku...
...7 elementów: Cążki do paznokci, podważacz do skórek, cążki do skórek, obcinacz do paznokci, nożyczki, pilniczek i pincetka;) Cena tego zestawu to 13,99zł

Kolejną zakupioną rzeczą jest Ujędrniająca sól do kąpieli Bebeauty z ekstraktem z lotosu.
Sól ta została wybrana spośród bodajże 5ciu rodzajów nie ze względu na właściwości, chociaż bardzo mnie cieszy to "ujędrnianie, a na zapach;) Pięknie pachnie!Kosztowała 3,75zł.

Kupiliśmy także odżywkę z elisse do włosów suchych i zniszczonych.
Poprzednie odżywki są już na wykończeniu, a włosy potrzebują pomocy i mimo, że nie wierzę, by ta odżywka była niewiadomo jak dobra, przez chwilowy brak gotówki została zakupiona;p Cena- "aż" 4,99zł;)

Poza tym Misiek wybrał sobie także żel pod prysznic Rexona men Adventure
Uwielbiam męskie kosmetyki!;) I podejrzewam, że hmmm... zdarzy mi się go podkraść Marcinowi;D Cena- 6,49zł.
Poza tym na liście zakupów znalazły się też patyczki higieniczne i pasta do zębów z powodu "bo się skończyły";)

Kupiliśmy też mnóstwo nasion i niebawem będziemy "tworzyć" ogród, zaniedbany przez tyyyle lat;) Marzy mi się, żeby był piękny, zielony i z kolorowymi kwiatami na rabacie;)

środa, 10 kwietnia 2013

Zmiany są dobre;)

Hej Kochani;) Ależ dziś miałam pracowity dzień... Nareszcie ogarnęłam zaniedbania porządkowe po chorobie;) Drogie Panie, na pewno wiecie, jak bałagan lubi się sam robić, zwłaszcza, gdy nie jesteśmy w stanie i na siłach go na bieżąco ogarniać. Tak więc dopiero dziś kuchnia przejrzała po świętach... Bo mimo, że mój luby mył naczynia, kiedy ja dogorywałam przed telewizorem, to jak to zazwyczaj bywa powkładał kubki na niewłaściwe półki, nie pościerał dokładnie blatów i takie tam gryzące mnie po oczyskach szczególiki;p
Opanowanie całego domu zajęło mi więcej czasu, niż przewidywałam, więc zmian na blogu puki co, brak. Ale spokojnie, co się odwlecze, to nie uciecze^^
Noc była dla mnie masakryczna... Nie mogłam spać. Natłok myśli, jak zwykle wtedy, gdy człowiek musi następnego dnia wcześnie wstać... Tak sobie przepłakałam pół nocy (tak już czasem mam, nie wiedzieć czemu)... Ale ale, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło;) Przemyślałam kilka spraw i powiem Wam, że natknęło mnie to do złożenia samej sobie kilku postanowień;)
Zaczyna się robić ciepło (nareszcie!!), więc niebawem trzeba będzie porzucić kurtki i grube swetry... Co za tym idzie, trzeba zrzucić też zbędny balast wagowy! A jakby nie było, jak to zwykle u mnie w zimie, trochę "ciałka" mi przybyło;/ Może nawet więcej, niż trochę... Jednak mam motywację i wiem, że się uda;) Zaczęłam od diety. Nie żadnej bardzo rygorystycznej, jednak słodkiego ZDECYDOWANIE mniej, lub w ogóle, w zamian warzywa, owoce i jogurty... Poza tym będę więcej pić i postaram się nie jeść po 17. Przecież kiedyś wytrzymałam ponad półtora roku... Więc czemu teraz nie miałabym dać radę?:)
Jak się zrobi ciepełko, mam też zamiar zacząć biegać i chodzić na długie, szybkie spacery, które tak uwielbiam, poza tym Misiek obiecał naprawić rowery, będziemy się nimi w miarę możliwości poruszać, oszczędzając przy okazji na benzynie;)
Postanowiłam także bardziej zadbać o siebie... Oj, strasznie się zaniedbałam... Zapomniałam o niektórych kosmetykach  i o "zabiegach pielęgnacyjnych" i muszę sobie o nich przypomnieć;D

Poza tym planuje też małe zmiany na blogu... Oprócz wyglądu chcę też zmienić tematykę. A właściwie nie zmienić, a poszerzyć;) Nie zrezygnuję z moich "opowieści"... Po prostu raz  na jakiś czas oprócz nich będzie się na blogu pojawiać jakiś kosmetyczny post... Jakaś recenzja czy zdjęcia;) Wszystko to jednak zależy od humorów mojego aparatu, więc nie mogę obiecać jak często takie posty się będą pojawiać;)
Mam nadzieję, że zmiany nie zniechęcą nikogo, a wręcz przeciwnie;))



A tak z cyklu dziwnych snów- śnił mi się dziś mój własny ślub... A właściwie przygotowania do niego... Jakoś dziwnie w ostatniej chwili przed wyjściem z domu do kościoła zastanawiałam się, jaką sukienkę ubrać;D

wtorek, 9 kwietnia 2013

Jak to życie szybko leci...

Cześć Kochani;) Dziś miałam nudny dzień... Marcin był po południu w szkole, a ja się sama w domu zanudzałam... Poza tym myślałam, że wyzdrowiałam, a jednak mój żołądek dalej działa po swojemu i dietka potrwa dłużej... Ja to mam szczęście;D
Poza tym myślałam nad zmianami na blogu... Potrzeba mi tylko trochę czasu. Wygląd jest straszny, stworzony tylko na początek, na szybko... Jednak 3 miesiące minęły a ja nic nie zmieniłam... Więc może jutro?;) Wszystko zależy od tego, co jutro będę miała do roboty...

Skąd tytuł posta? Nie mogę uwierzyć patrząc w kalendarz! Jak ten czas leci... Dzień mija za dniem, czasem nie zauważam nawet, co to za dzień tygodnia... Może też przez ten brak wiosny wydaje mi się, jakby było dużo wcześniej?;) Wy też macie takie wrażenie?;))
Już nie mogę się doczekać lata... Spacerów do późna, rowerów, ognisk;D



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Niedzielne rozmyślania;)

Hej!:) Mam znów problemy z internetem, ale staram się z całych sił je pokonać;p
Dziś dzień minął strasznie szybko. Przyznam, że spałam do 12!:) Aaale miałam dziwne sny... Śnił mi się mój tata, moja siostra. Poza tym we śnie miałam młodszego, nowo narodzonego brata, którym musiałam się opiekować, jak własnym dzieckiem. W sumie nie byłoby w tym śnie nic dziwnego, jakby nie fakt, że ten maluch był czarnoskóry^^ Poza tym miałam jechać z Nim i z siostrą pociągiem do Rosji... Głupoty^^
Wstałam jeszcze niemrawa od choroby. Było mi słabo i trochę niedobrze, ale po namowach Miśka wybrałam się z nim na cmentarną eskapadę. I mówię całkowicie serio. Pojechaliśmy odwiedzić bliskich zmarłych. Po powrocie do domu, gdy już poczułam "wolność" zachciało mi się gdzieś pojechać. Uznałam, że dam radę, a że Justyny nie było, odwiedziliśmy Basię. Pośmialiśmy się trochę i poplotkowaliśmy^^ Jak zawsze. Jednak nie było do końca tak, jak zawsze. Barbara była smutna, choć dobrze to ukrywała. Potem się dowiedzieliśmy, że rozstała się z chłopakiem. Ehhh... Życie. Powiedziała, że to "tylko" pół roku, ale jak potrafi namącić w życiu człowieka... Dało mi to do myślenia. Po powrocie do domu razem z Miśkiem oglądnęliśmy "Kości" i "Mentalistę", po czym On poszedł spać... Ja jednak od powrotu ciągle mam w głowie to "tylko" pół roku... Człowiek się przyzwyczaja. Może to głupio zabrzmi, bo wiem, że kocham Marcina. Ale czasem zastanawiam się nad tym, czy po prostu się za nadto nie przyzwyczaiłam... Trudno mi spędzić bez Niego dzień. Nie wyobrażam sobie dłuższego czasu bez Niego. Chciałabym być z Nim już zawsze... Czy to przyzwyczajenie? Ahhh... Trudne to wszystko. Chcę być z Nim bez względu na wszystko! Pomimo tego, że czasem się zastanawiam, jak długo tak jeszcze wytrzymam. Ile czasu zniosę Jego humorki, lub samo to, jak ja się do Niego odnoszę. Kiedy uznam, że to jest trudne. Może za trudne... Oby nigdy;) Ale jak wszyscy wiemy, nie może być do końca życia różowo!
Zamęczylam Was pewnie tymi głupimi wywodami;/ Przepraszam!



sobota, 6 kwietnia 2013

Po świętach...

Cześć Wam! Zacznę od przeprosin za moją nieobecność. Powód? Pochorowałam się. Szczerze mówiąc od drugiego dnia świąt leżałam właściwie w łóżku i w ogóle się nie ruszałam. Zatoki, angina i jakieś zatrucie, które męczy mnie do tej pory. Nikomu tego nie życzę;p
Jak minęły święta? Świetnie, ale szybko. Wielkanocne śniadanko w moim rodzinnym domu, potem chwilę z rodziną Marcina u Jego Cioci, wieczorkiem wizyta moich rodziców, sióstr i babci u mnie;) W poniedziałek obudziłam się już z potwornym bólem gardła i wcale nie miałam sił ani ochoty, żeby gdziekolwiek się wybierać, ale uległam Miśkowi i zamiast świąt przed telewizorem miałam spacerek... Najpierw byliśmy u Cioci na obiadku, a potem razem z Nią powędrowaliśmy do Marcina siostry. Szwagier o dziwo był miły, mimo sporów z wcześniejszego wieczoru, więc posiedzieliśmy tam do 20 i spacerek powrotny.
Po świętach mieli się u mnie pojawić Jadzia z Michałem (moja siostra i brat). Chciałam ich wykarmić wszystkim co ze świąt zostało i dać trochę do domu. Jednak nie mieli możliwości przyjazdu. Tak więc po całej mojej chorobie jedzenie męczone dobre kilka dni przez Miśka się zmarnowało;/ Ahh, te święta... Tylko placki jeszcze stoją w zimnie i czekają na transport do mojej rodzinki;p Ja kolejny dzień nie mogę na nie nawet patrzeć;p

Co poza tym? Nic ciekawego;/ Od świąt tylko leżę i oglądam tv... Jakbym miała laptopa z dostępem do internetu, pewnie byłabym na bieżąco z blogiem. Ale jestem tak słaba, że nawet ciężko mi usiedzieć dłużej przed komputerem. Tylko sprawdzam wszystko co mi potrzebne i powoli transportuję się do łóżka;/ Dziś mam zamiar Was odwiedzić na ile starczy mi sił;)
Proszę, nie gniewajcie się za tą nieobecność. Zaczynam wracać do żywych i blogujących^^

Pozdrawiam i dziękuję za pamięć o mnie;);**